Asset Publisher
Nie samym lasem żyje leśnik
Leśniczy Jarosław Kemuś w „długi weekend” pokonał kajakiem niemal pół tysiąca kilometrów.
Nasz kolega z Nadleśnictwa Lutówko wraz z przyjacielem ruszyli Wisłą spod Mostu Poniatowskiego w Warszawie do ujścia rzeki do Bałtyku. Kajakowa wyprawa zakończyła się sukcesem. Była to kontynuacja przygody sprzed kilku lat, gdy panowie przepłynęli podobny dystans z Tyńca do Warszawy.
Popłynęliśmy po przygodę - relacjonuje leśniczy z Lutówka, i dodaje - przygodę, którą daje nam natura, przygodę którą mamy na wyciągnięcie ręki. Wisła jest bardzo "dzika" i można tam obserwować czystą naturę bez większego wpływu człowieka.
Śmiałkowie cały ekwipunek zabrali ze sobą, w dzień płynęli, a nocowali zwykle w namiocie na wyspach i łachach rzecznych.
Zwykle wstawaliśmy o 5 rano i płynęliśmy aż do 18 - z jedną przerwą na kawę. Każdy dzień wyglądał w zasadzie podobnie, zmieniały się jedynie okoliczności przyrody i sama Wisła, która z każdym kilometrem stawała się szersza - relacjonuje Jarek. Na zakończenie wyprawy kajakarzami zainteresowały się dwie foki, które w ostatnim etapie spływu towarzyszyły im płynąc obok kajaków.